Aktualności
RSS
Dzień VII: Brody/Duszniki - Stęszew
Jak miło obudzić się w gronie sześciu sióstr równie zaspanych i rozczochranych jak ja w pokoiku wypchanym nami, śpiworami i bagażami w takim stopniu, że aby dostać się do drzwi do okna, trzeba by zaopatrzyć się w latający dywan. Bynajmniej nie piszę tego ze skwaszoną miną, nie nie. Każdy nocleg jest darem dobrych ludzi i świetną okazją do poznania pątniczej rodzinki biżej, a integruje się z nią coraz mocniej. Wybrałam się na pielgrzymkę, nie znając nikogo, teraz na brak towarzystwa do rozmów nie mogę narzekać. Ludzie tutaj są bardzo otwarci i pogodni. Nawet jeśli nie odzywam się do nikogo i nie wbijam wzrok w maszeruj ace buty wspóbraci, za chwilę spod ziemi wyrasta przy mnie siostra/brat, żeby popytać jak się spało, u kogo i jak nogi się miewają. Na pielgrzymce nie da się nikogo nie poznać. Przechodzimy obecnie przez województwo wielkopolski i jestem pod ogromnym wrażeniem gościnności tutejszych mieszkańców.. Przerwę obiadową mieliśmy we wsi Dobieżyn. Gospodarzy czekających na nas z suto zastawionymi stołąmi było tak wielu, żę trzeba było dzielić sie na grupki 2 - 3 osobowe na każdy dom, aby wszyscy kamiciele mieli kogo u siebie gościć. Dzisiejszy dzień zakończyliśmy w Stęszewie, gdzie odbył się mecz porządkowych vs księzy z wynikiem 2:3. Każdy dzień mnie zaskakuje i napędza do dalszego pielgrzymowania,a wiara w drugą osobę w każdej chwili wzrasta
»
Dzień VI: Sieraków - Brody/Duszniki
Żaru z nieba ciąg dalszsy. Niestety nie obyło się bez ofiar. Jako "szary pielgrzym" którego zadaniemjest tylko dojść do celu, nie oglądałam się za siebie i wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Ale jedna z sióstr opowiadała mi po przejściu trasy, jak to cały dzień biegała w "ogonie" grupy i tylko zbierała z rowów konających pątników, którzy nie mieli sił iść dalej.do postoju obiadowego w pniewach przeszliśmy 2/3 trasyz jednym tylko postojem. Gdy mogłam wreszcie rozciągnąć się na karimacie i zdjąć buty moje stopy były opuchnięte. nie mam na co narzekać, bo wielu pielgrzymów ma już za sobą przekłuwanie pęcherzy, otarcia stóp do krwi, a jeden nieszczęśnik nabawił się dziur w piętach. Nie wiem jakim cudem mu się to udało, ale ani myśli o rezygnacji z pielgrzymki i z poowijanymi nogami maszeruje dalej. Dziś zdobyliśmy pierwszą i mam badzieję ostatnią górską premię. Pierwszy upragniony postój spędziliśmy na zielonej łące z widokiem na jezioro Chrzypsko. Ostatnie dwa kilometry ciągnęły się dla mnie w nieskończoność, ale po wejściu do kościoła pod wezwaniem ŚW. Antoniego w Brodach, zapomniałam o zmęczeniu. Siedziałam w ławce jednego z najstarszych kościołów, istniejących kościołów w Polsce, gdzie większość dekoracji można zalicyzć do zabytków. Budowla duża, solidna, drewniana, pękna! Wieczorem, po odpoczynku u moich gospodarzy wróciłam pod kościół na zabawę. przy dwóch "belgijkach" zasapałam się bardziej niż w ostatnich pięciu kilometrach drogi do Bród. Mimo wysiłku, jaki podejmuję każdego dnia podoba mi się tu coraz bardziej.
»
fragment przeznaczony na dzień 2 sierpnia 2013
II. Jeżeli nie uwierzycie, nie zrozumiecie (por. Iz 7, 9) Wiara i prawda
»
Dzień V: Drezdenko - Sieraków
Dzień inny niż wszystkie. Droga do Sierakowa przebiegała wyłącznie przez. Było niemiłosiernie gorąco, a rzadko rozstawione drzewa wokół głównej ścieżki nie dawały żadnego cienia. W takich oto warunkach przyszło mi ... milczeć. Swoją drogę poza snem nigdy tak długo się dałem odpocząc staunom głosowym. Przez puszczę (?) maszerowały trzy grupy: Ottona, Jakuba i niema św. Teresy. Tematem rozważania w tej ostatniej było przebaczenie. Po wewnętrznym wyciszeniu się pozwoliłam, aby Duch Święty swobodnie pokazywał mi osoby, które zraniłam - czynem, słowem czy głupim żartem, który dla mnie mógł być zabawny, a komuś innemu zaniżyć poczucie własnej wartości. Dalej przez myśli przepływali Ci, których najzwyczajniej nie lubię i nie umiem się porozumieć. Oddawałam w modlitwie Jezusowi wszystkie te postacie prosząc o uleczenie zarówno ich, jak i mnie. W lesie panowała zupełna cisza, nawet ptaki zamarły wobec przemożnego skwaru. Była to jednak najgłośniejsza cisza w moim życiu.
»