Konferencje 2016
Konferencja 27.07.2016 r.
18 kwietnia 1993 roku Ojciec Święty Jan Paweł II, wynosząc do chwały ołtarzy s. Faustynę Kowalską powiedział: „...wielbimy Boga za wielkie dzieła jakich dokonał w jej duszy. Wysławiamy Go i dziękujemy Mu za wielkie dzieła, jakich dokonał i ciągle dokonuje w duszach ludzkich...
Ksiądz Michał Sopoćko w relacji św. Faustyny
s. Teresa Szałkowska
18 kwietnia 1993 roku Ojciec Święty Jan Paweł II, wynosząc do chwały ołtarzy s. Faustynę Kowalską powiedział: „...wielbimy Boga za wielkie dzieła jakich dokonał w jej duszy. Wysławiamy Go i dziękujemy Mu za wielkie dzieła, jakich dokonał i ciągle dokonuje w duszach ludzkich, które dzięki jej świadectwu i orędziu odkrywają nieskończone głębie Bożego Miłosierdzia.” W to dzieło Miłosierdzia Bożego wpisany jest również Sługa Boży ks. Michał Sopoćko, spowiednik św. Faustyny, realizator dzieła Miłosierdzia Bożego. Oto słowa Pana Jezusa o nim zapisane w Dzienniczku:
„Iżeś prosiła o pomoc widzialną i dałem ci i wybrałem go wpierw Sam, niżeli żeś mnie o to prosiła, bo tego wymaga sprawa Moja” (Dz. 362).
Ksiądz Michał Sopoćko urodził się 1 listopada 1988 roku na Wileńszczyźnie. W 1914 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ks. bpa Franciszka Karewicza. Był kolejno wikariuszem w Taboryszkach 1914-1918, kapelanem Wojska Polskiego w Warszawie i w Wilnie. W 1934 roku z teologii pastoralnej otrzymał stopień doktora habilitowanego. Wykładał na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu im. Stefana Batorego i w Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Wilnie. Od 1947 do 1962 roku był profesorem Wyższego Seminarium Duchownego w Białymstoku. Po przejściu na emeryturę prowadził nadal działalność duszpasterską jako rektor kaplicy publicznej Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny w Białymstoku.
Punktem zwrotnym w pojmowaniu przez Niego tajemnicy Bożego Miłosierdzia było spotkanie z s. Faustyną Kowalską, wybraną przez Boga na apostołkę Jego Miłosierdzia. Od tego momentu w szerokiej i wielorakiej działalności apostolskiej ks. Michała Sopoćki zaczyna dominować kult Miłosierdzia Bożego. W późniejszym okresie życia zaczyna on ogarniać i przenikać także wszelkie inne czynności wychowawcze, oświatowe, naukowe, publicystyczne, a zwłaszcza duszpasterskie. Zafascynowany tajemnicą Miłosierdzia Bożego ks. M. Sopoćko przystąpił do rozpowszechniania nowych form kultu z całą charakterystyczną dla siebie energią i konsekwencją, nie zrażając się trudnościami, jakie początkowo stwarzały władze kościelne. Trudności te przyjmował jako normalną próbę, z przekonaniem, że istotnie jest to dzieło Boże, a nie ludzkie.
Stopniowo też dojrzewało w nim wewnętrzne przeświadczenie, że Boże żądania przekazywane mu kolejno przez s. Faustynę, odnoszą się w istocie do niego, jako tego, kto ma je w rzeczywistości realizować.
Zechciejmy spojrzeć na postać tego Kapłana oczyma s. Faustyny, opierając się na jej spostrzeżeniach, zawartych w Dzienniczku i listach pisanych do swego duchownego kierownika.
Na kilka miesięcy przed śmiercią s. Faustyna tak pisze o tej wspólnej misji: „Dziś widziałam zatknięte w ziemi dwa słupy bardzo wielkie, jeden zatknęłam ja, a drugi pewna osoba S. M. z niepojętym wysiłkiem, zmęczeniem i usiłowaniem; a gdy postawiłam ów słup, dziwiłam się sama sobie, skąd miałam tyle siły. I poznałam, że nie własną siłą: dokonałam tego, ale mocą z wysoka. Te dwa słupy były blisko siebie na przestrzeni tego obrazu i ujrzałam ten obraz zawieszony na tych dwóch słupach, bardzo wysoko. W jednej chwili na tych dwóch słupach stanęła świątynia i wewnątrz i na zewnątrz. Widziałam rękę, która wykańczała tę świątynię, ale osoby nie widziałam. Wielkie mnóstwo ludzi było zewnątrz i w świątyni, a strumienie wychodzące z Najlitościwszego Serca Jezusa spływały na wszystkich” (Dz. 1689).
Siostra Faustyna broni się przed podjęciem tego zadania, tłumaczy Jezusowi, że przerasta ono jej siły. Wtedy otrzymuje zapewnienie o pomocy Bożej i ludzkiej. Jezus Miłosierny obiecuje, że da jej pomoc widzialną na ziemi, (por. Dz. 362), będzie to jej spowiednik. Zanim jeszcze doszło do spotkania ze spowiednikiem, s. Faustyna widziała ks. M. Sopoćkę w swej wizji w Warszawie, a następnie w Krakowie. Z obu wizji zdaje relacje w Dzienniczku. Pisze: „Jednak dobroć Jezusa jest nieskończona, obiecał mi pomoc widzialną na ziemi i otrzymałam (ją) w krótkim czasie w Wilnie. Poznałam w ks. Sopoćce tą pomoc Bożą. Nim przyjechałam do Wilna, znałam go przez wewnętrzne widzenie. W pewnym dniu widziałam go w kaplicy naszej pomiędzy ołtarzem a konfesjonałem. Wtem usłyszałam głos w duszy: oto jest pomoc widzialna dla ciebie na ziemi. On ci dopomoże spełnić wole Moją na ziemi” (Dz. 53).
Gdy słyszy to zapewnienie Jezusa wyrywa się jej z serca gorące podziękowanie. Modli się: „Jezu dziękuję Ci za spowiednika, któregoś mi sam raczył wybrać i dałeś mi go wpierw poznać przez widzenie nim go znałam... Jezu, dziękuję Ci za tę wielką łaską” (Dz. 61).
Do spotkania z ks. M. Sopoćką dochodzi w 1933 roku, kiedy po ślubach wieczystych s. Faustyna przyjechała do Wilna. Ksiądz Sopoćko był wówczas spowiednikiem Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Moment spotkania s. Faustyna opisała w Dzienniczku: „Nadszedł tydzień spowiedzi i ku mojej radości ujrzałam tego kapłana, którego już znałam wpierw, nim przyjechałam do Wilna. Znałam go w widzeniu. Wtem usłyszałam w duszy te słowa: oto wierny sługa Mój, on ci pomoże spełnić wolę moją tu na ziemi. ...Kiedy odsłoniłam całą swą duszę przed tym kapłanem, Jezus zlał na duszę moją cale morze łask” (Dz 263)
To wobec ks. M. Sopoćki Pan Jezus polecił s. Faustynie odsłonić całą swą duszę, swe życie wewnętrzne, objawienia, posłannictwo. Sługa Boży podszedł do sprawy bardzo ostrożnie, nie dowierzał, badał, odesłał s. Faustynę do psychologa. Siostra Faustyna rozumiała go, bo napisała: „Spowiednik ...musi nieraz doświadczyć, musi próbować, musi ćwiczyć, musi poznać, czy ma do czynienia ze słomą, czy z żelazem, czy z czystym zlotem. Każda z tych trzech dusz potrzebuje odrębnego ćwiczenia. Musi — i to koniecznie — spowiednik wyrobić sobie o każdej sąd jasny, aby wiedział, co ona maże udźwignąć w pewnych chwilach, okolicznościach i wypadkach” (Dz. 112). Przekonany o zdrowej psychice, o bogatym życiu wewnętrznym, o zjednoczeniu z Chrystusem s. Faustyny i prawdziwości objawień, ks. M. Sopoćko podejmuje się kierownictwa duchowego s. Faustyny. Zanotowała ona: „Pod jego kierownictwem szybko dusza moja postępowała w miłości Bożej i wiele życzeń Pańskich zostało na zewnątrz spełnionych” (Dz. 144). Dziękując Miłosiernemu Bogu za dar mądrego, wykształconego i doświadczonego spowiednika s. Faustyna dodaje: „Wspomnę jeszcze jedno sowo o kierowniku swej duszy. Dziwna rzecz, że jest tak mało kapłanów, którzy umieją w duszę wlać moc i odwagę i siły, że dusza nie męcząc się idzie zawsze naprzód. Pod takim kierownictwem, dusza, nawet przy słabych silach, wiele może dla chwały Bożej uczynić” (Dz. 937)
Przekonując się coraz bardziej o misji, jaka została powierzona s. Faustynie przez Miłosiernego Boga, ks. M. Sopoćko w to nowe dzieło angażuje się całkowicie. Poleca s. Faustynie spisywać swoje przeżycia, a szczególnie to, co jej powie Pan Jezus. Sługa Boży podejmuje się spełnienia poleceń Pana Jezusa przekazanych Błogosławionej: namalowanie obrazu Jezusa Miłosiernego, rozpowszechnianie obrazków i Koronki do Miłosierdzia Bożego. Głosi kazania o Miłosierdziu Bożym, wykorzystując do tego celu także radio. Pisze artykuły o Bożym Miłosierdziu, zabiega ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego. Dokłada starań, by powstało nowe Zgromadzenie zgodnie z żądaniem Pana Jezusa.
W orędziu Miłosierdzia dostrzegał ks. M. Sopoćko siłę potężniejszą niż zło, zdolną dokonać radykalnej przemiany człowieka i świata pod warunkiem, że zostanie ono poznane, przyjęte sercem i odzwierciedlone w życiu. Dlatego żarliwie propaguje nowe formy kultu wśród ludzi.
Sam Pan Jezus tak dalece angażuje swego Sługę w rozpowszechnianie kultu Miłosierdzia Bożego, tak jemu ufa, że daje s. Faustynie następujące polecenie: „... jeżeli masz wątpliwości w mowie Mojej, to wiesz kogo masz pytać, udzielam mu światła, aby sądził sprawę Moją, strzeże go oko Moje. Córko Moja, masz być jak dziecko wobec niego, pełna prostoty i szczerości, przenoś zdanie jego nad wszystkie żądania Moje, on cię poprowadzi według woli Mojej: jeżeli ci nie pozwoli wykonać żądań Moich, bądź spokojna, nie będę wchodził w sądy z tobą, sprawa ta pozostanie między Mną a nim — ty masz być posłuszna” (Dz. 895).
W dużej mierze to właśnie dzięki staraniom Sługi Bożego ks. M. Sopoćki zostaje spełnione pierwsze życzenie Pana Jezusa. W 1934 roku Eugeniusz Kazimirowski maluje obraz Pana Jezusa Miłosiernego z podpisem: „Jezu, ufam Tobie!”, według wizji S. Faustyny z 22 lutego 1931 roku.
Pan Jezus zażądał publicznego uczczenia namalowanego obrazu, wówczas ks. M. Sopoćko dołożył wszelkich starań, by na zakończenie Jubileuszu Odkupienia świata 26-28 kwietnia 1935 roku umieścić obraz w Ostrej Bramie. Tam też ks. M. Sopoćko głosił kazania o Miłosierdziu Bożym. Czytamy o tym w notatce s. Faustyny z 26 IV 1935 roku: „W piątek, kiedy byłam w Ostrej Bramie w czasie tych uroczystości, podczas których obraz ten został wystawiony, byłam na kazaniu, które mówił mój spowiednik; kazanie było o Miłosierdziu Bożym, było pierwsze, czego żądał tak dawno Pan Jezus. Kiedy zaczął mówić o tym wielkim Miłosierdziu Pańskim, obraz ten przybrał żywą postać i promienie te przenikały do serc ludzi zgromadzonych, jednak nie w równej mierze...” (Dz. 417).
Zaangażowanie ks. M. Sopoćki w rozszerzanie kultu Bożego Miłosierdzia wzrasta w miarę zapoznawania się z nowymi poleceniami Jezusa Miłosiernego, przekazanymi s. Faustynie.
Sługa Boży wielbi Boże Miłosierdzie w kazaniach, pisze liczne artykuły do wileńskich tygodników, rozpowszechniając także modlitwy do Miłosierdzia Bożego, a szczególnie Koronkę.
Siostra Faustyna pisała: „Dziś otrzymałam list od ks. Sopoćki, w którym się dowiedziałam, że zamierza wydać obrazeczek Chrystusa i Miłosiernego i prosił mnie o przysłanie pewnej modlitwy, którą chce i umieścić na odwrotnej stronie, jeżeli uzyska aprobatę Arcypasterza”. (5 X 1936, Dz. 711). Chodziło tu o Koronkę do Miłosierdzia Bożego), a 10 IV 1937 r. zapisała: „Dziś Matka Przełożona dała mi do przeczytania artykuł o Miłosierdziu Bożymi, była też odbitka z tego obrazu, który jest namalowany. Artykuł ten jest zamieszczony w Tygodniku Wileńskim, przysłał nam do Krakowa ks. Michał Sopoćko, ten gorliwy apostoł Miłosierdzia Bożego” (Dz. 1081).
Na powyższy temat s. Faustyna daje świadectwo: „Widząc poświęcenie i trud ks. dra Sopoćki w tej sprawie, podziwiałam w nim cierpliwość i pokorę; wiele to wszystko kosztowało, nie tylko trudów i różnych przykrości, ale i pieniędzy, a jednak na wszystko łożył ks. dr Sopoćko. Widzę, że Opatrzność Boża go przygotowała do spełnienia tego dzieła Miłosierdzia wpierw, nim ja Boga o to prosiłam. o, jak dziwne są drogi Twoje Boże i szczęśliwe dusze, które idą za głosem łaski Bożej” (Dz. 422).
Dla obu tych dusz przestrzeń nie była żadną przeszkodą. O duchowej łączności świadczy korespondencja, w której przebija troska o rozwój dzieła Bożego Miłosierdzia. Siostra Faustyna zanotowała: „W czasie Mszy św. miałam chwilowe poznanie o ks. S., że nasze wysiłki wspólne są, z których Bóg ma tak wielką chwałę i choć jesteśmy oddaleni, często jesteśmy razem, bo jeden cel nas łączy” (Dz. 1472).
Ksiądz M. Sopoćko nie tylko pisze o Bożym Miłosierdziu i głosi kazania, ale usilnie się stara, by zostało spełnione kolejne żądanie Pana Jezusa — ogłoszenie święta Miłosierdzia Bożego. W tym celu wielokrotnie udaje się do wyższych władz kościelnych. Najczęściej jednak postulaty jego spotykają się z odrzuceniem bądź milczeniem. O tych cierpieniach s. Faustyna daje znać w wielu miejscach Dzienniczka. „Widzę księdza Sopoćkę, jak umysł jego jest zajęty i pracuje w sprawie Bożej, wobec dostojnych Kościoła, aby przedłożyć życzenia Boże. Za jego staraniem nowe światło zajaśnieje w Kościele Bożym dla pociechy dusz. Choć na razie dusza jego jest przepełniona goryczą...” (Dz. 1390).
„Poznałam jak kapłan ten doznaje wielkich przeciwności w całej tej sprawie. Sprzeciwiają mu się nawet dusze pobożne i gorliwe o chwalą Bożą, a że się nie zniechęca, jest to tylko wyłączna łaska Boża” (14 IX 1937, Dz. 1272).
Siostra Faustyna tłumaczyła, skąd biorą się te przeciwności, 24 XI 1936 roku zanotowała: „...im widzę większe trudności, tym jestem spokojniejsza. O, gdyby w tej całej sprawie nie było wielkiej chwały Bożej i pożytku dla wielu dusz, nie sprzeciwiałby się tak szatan, ale on wyczuwa, co przez to utraci” (Dz. 764).
Ksiądz M. Sopoćko był człowiekiem głębokiej modlitwy. Każde swe działanie powierzał Miłosiernemu Bogu, czerpiąc z modlitwy siły do gorliwego trwania przy pracy mimo zmęczenia, niepowodzeń, niewdzięczności.
„W pewnym momencie widziałam ks. Sopoćkę modlącego się, który rozważał sprawy te; ujrzałam, jak nagle zarysował się krąg światła nad głową jego. Chociaż przestrzeń nas dzieli, często go widzę, szczególnie jak pracuje przy biurku, pomimo zmęczenia” (Dz. 762).
Będąc posłuszna Panu Jezusowi, który o Słudze Bożym ks. M. Sopoćce powiedział: „myśl jego jest ściśle złączona z myślą Moją, a więc bądź spokojna o dzieło Moje, nie dam mu się pomylić, a ty nic nie czyń bez jego pozwolenia” (Dz. 1408).
Siostra Faustyna w swej korespondencji wielokrotnie radzi się i pyta o nowe zgromadzenie, które Jezus polecił założyć. Początkowo s. Faustyna przeżywa wielkie cierpienia. Z jednej strony Pan Jezus przynagla ją, by to zgromadzenie jak najprędzej powstało, z drugiej — przełożeni zgromadzenia i spowiednicy odradzają; jej wystąpienia ze zgromadzenia, w którym jest, i nie dają na to wystąpienie pozwolenia. W tych udrękach duszy zwraca się z wielkim zaufaniem do swojego kierownika duchowego w Wilnie, po wyjeździe do Krakowa większość jej korespondencji z ks. M. Sopoćką dotyczy troski o powstanie nowego zgromadzenia. W liście z Krakowa z 21 II 1938 roku s. Faustyna pisze: „Co się tyczy święta i nowego zgromadzenia, nie mam ani cienia wątpliwości, jest to wyraźną wolą Bożą”.
Siostra Faustyna z biegiem czasu coraz jaśniej widzi realizację tego żądania Pana Jezusa, z ufnością Mu to powierzając. I chociaż w 1938 roku już wie, że nie założy nowego zgromadzenia, jest całkowicie spokojna. Po otrzymaniu listu od ks. M. Sopoćki na kilka miesięcy przed śmiercią, pisze w Dzienniczku: „Poznałam w tym liście, jak wielkiego światła Bóg użycza temu kapłanowi, utwierdza mnie to (w) przekonaniu, że dzieło to Bóg przez niego przeprowadzi, pomimo przeciwności, że dzieło to przeprowadzi chociaż przeciwności się piętrzą. Wiem o tym dobrze, że im dzieło piękniejsze i większe, tym straszniejsze burze przeciw niemu szaleć będą” (Dz. I 1401); a w liście do ks. M. Sopoćki z dnia 20 IX 1936 roku (Kraków) pisała: „Zastanawiam się nad słowami proroczymi, które mi ojciec napisał w ostatnim liście, że zgromadzenie takie musiałoby powstać beze mnie, a: więc na pewno tak będzie. Niech we wszystkim stanie się Jego święta wola. Ojcze, jestem tak dziwnie zdana na wolę Bożą, że pośród wszystkiego, a nawet śmierci samej, jestem spokojna i swobodna... Jest to wielka łaska Boża, ale i owoc pracy, którą Ojciec przez trzy lata nade mną pracował”.
W roku 1938 (21 II — Kraków) pisała: „Przez nas Bóg zapoczątkował Swoje dzieło, kto je wykończy, nie trzeba nam dociekać, ale teraz robić to, co jest w naszej mocy, nic więcej”.
Te prorocze słowa spełniają się w niedługim czasie, bo już w 1941 roku zgłaszają się do ks. M. Sopoćki pierwsze kandydatki, które chcą założyć zgromadzenie głoszące i wielbiące Boże Miłosierdzie.
Siostra Faustyna widziała, jak wiele cierpień, przeciwności ponosi ks. M. Sopoćko w służbie Bożej, głosząc Boże Miłosierdzie i nie ukrywała, że nieustannie szatan będzie się sprzeciwiał temu dziełu: „W pewnym dniu ujrzałam swego spowiednika wewnętrznie, jak wiele cierpieć będzie. — Przyjaciele opuszczą cię, a wszyscy sprzeciwiać się będą i siły fizyczne zmniejszą się. Widziałam cię, jako grono winne, wybrane przez Pana i rzucone w prasę cierpień. Dusza twoja, ojcze, będzie napełniona wątpliwościami w pewnych momentach co się tyczy tego dzieła i mnie. I widziałam, jakoby ci się sam Bóg sprzeciwiał i zapytałam się Pana, czemu tak z nim postępuje, że niejako by mu utrudniał, to co nakazuje. I powiedział Pan: tak postępuję z nim, na świadectwo, że dzieło to Moim jest. Powiedz mu, niech się nie lęka niczego, wzrok Mój jest zwrócony dzień i noc na niego. Tyle koron będzie w koronie jego, ile dusz się zbawi przez dzieło to. Nie za pomyślność pracy, ale za cierpienie nagradzam” (Dz. 90).
W cierpieniu św. s. Faustyna nieustannie wspierała swego kierownika duchownego ofiarując w jego intencji: Mszę św., Komunię św., umartwienia, pokuty, wszelkie wewnętrzne natchnienia, oświecenia, wszystkie akty miłości Bożej (por. list z dnia 20 IX 1936 r., Kraków). Prosiła nawet Pana Jezusa, by przeniósł na nią cierpienia, które mają spotkać ks. M. Sopoćkę. Jednego dnia tyle się tego zebrało, że zaczęła płakać. Pan Jezus jej wtedy odpowiedział: „Córko Moja, czemu płaczesz, przecież sama się ofiarowałaś na to cierpienie; wiedz, że jest to maleńka cząstka, co tyś przyjęła za duszę tę. On więcej jeszcze cierpi. — I zapytałam się; Pana, dlaczego tak z nim postępujesz? Odpowiedział mi Pan, że dla potrójnej korony, która mu jest przeznaczona: dziewictwa, kapłaństwa i męczeństwa” (Dz. 596).
W Dzienniczku i korespondencji s. Faustyna potwierdza i ukazuje ks. M. Sopoćkę jako kapłana umiłowanego przez Boga (Dz. 61, 676, 962, 1253, 1792) i zjednoczonego z Nim w modlitwie, a przez cierpienie dla chwały Bożego Miłosierdzia ściśle zjednoczonego z Jezusem ukrzyżowanym (1259, 1402).
Siostra Faustyna podkreśla spokój i cierpliwość, z jaką jej spowiednik przyjmuje cierpienie. Stwierdza, że Bóg dopuszcza te cierpienia, by ukazała się świętość jego duszy (88, 573, 1601). W liście z Krakowa 21 II 1938 r. pisze o tej osobistej świętości ks. M. Sopoćki. Dziękuje za dar mądrego, wykształconego i doświadczonego spowiednika (962), dzięki któremu jest wierniejsza łasce Bożej (61) i może iść bezpiecznie na szczyty świętości nie obawiając się upadku w przepaść.
Z korespondencji przebija wielkie zaufanie i szacunek dla duchowego kierownika (pod listami przeważnie podpisuje się „córka duchowna”).
Jemu zdaje każdą najdrobniejszą relację z życia wewnętrznego i modlitewnego, choć ks. M. Sopoćko wielokrotnie odpisuje, że z całym zaufaniem może zwracać się z tymi sprawami do o. Andrasza.
Święta stwierdza, że ks. Sopoćko umie dźwigać nie tylko swój ciężar, ale bierze na siebie ciężary innych. Nazywa go słupem świetlanym oświecającym innym drogę do Boga (838). W wielu miejscach Dzienniczka podkreśla jego wielką pokorę w szerzeniu kultu Miłosierdzia Bożego (Dz. 573,838), odwagę z jaką stawiał czoło wszystkim burzom, które w niego uderzały, nie zniechęcając się, nie niecierpliwiąc, czerpiąc siłę i moc z Boga (1586).
Siostra Faustyna nazywa swego spowiednika gorliwym Apostołem Miłosierdzia Bożego, niestrudzonym w głoszeniu chwały Bożego Miłosierdzia (por. 676). Podkreśla utrudzenie Kapłana na tej drodze, ale widzi także żywe owoce jego pracy (Dz. 1014,346).
Siostra Faustyna umiera ze świadomością, że dopiero z chwilą śmierci rozpocznie się jej posłannictwo (Dz. 1729). Przewidując rozwój dzieła Bożego Miłosierdzia na ziemi, pisała w jednym z listów do Sługi Bożego (Kraków, 21 II 1938 r.): „Trudności i sprzeciwy temu dziełu są, tylko doświadczeniem i musimy je przyjmować jako doświadczenie, a nigdy jakoby trudności te były dowodem, że dzieło to nie jest mile Bogu. Właśnie dlatego, że jest mile Bogu, tak jest prześladowane i musi się dotknąć go ogień próby”.
Po śmierci s. Faustyny ks. M. Sopoćko dalej niestrudzenie szerzy kult Bożego Miłosierdzia. Idea ta przeniknęła duszę tego kapłana, kształtując postawę i kierunki działania. Dlatego nie można patrzeć na jego życie i działalność, pomijając kult Bożego Miłosierdzia. Sam powiedział o sobie: „Przez całe życie starałem się; wielbić Boga w Jego Miłosierdziu, ponieważ zawsze odczuwałem łaski, których czułem się niegodnym”.
Bł. ks. M. Sopoćko był przygotowany przez s. Faustynę na różne trudności, a nawet na to, że dzieło to będzie jakoby w całkowitym zniszczeniu. Dlatego, z wdzięcznością dla Stolicy Apostolskiej, choć z ogromnym bólem, przyjmuje Sługa Boży zakazy zawarte w Notyfikacji Świętej Kongregacji Doktryny Wiary z 6 III 1959 r., zakazujące rozpowszechniania form kultu Miłosierdzia Bożego przekazywanych przez s. Faustynę.
Sługa Boży uważa, że decyzja Świętej Kongregacji przyczyniła się do oczyszczenia zewnętrznych form kultu Miłosierdzia Bożego, czego sam by nie mógł dokonać, oraz że zmusiła teologów do opracowania podstaw teologicznych tego nabożeństwa.
Ksiądz Michał Sopoćko umiera w dniu imienin s. Faustyny Kowalskiej 15 II 1975 roku, w Białymstoku, nie doczekawszy się nowej Notyfikacji z 1978 roku, odwołującej tę z roku 1959.
Charakterystykę Sługi Bożego ks. Michała Sopoćki, zaczerpniętą z wypowiedzi św. s. Faustyny, zakończmy słowami Pana Jezusa, które zanotowała pod datą 30 VIII 1937 roku:
„...Zostałam szczególnie złączona z Panem, który mi rzekł: jest to kapłan według Serca Mojego, miłe Mi są wysiłki jego. Widzisz córko Moja, że wola Moja stać się musi, a to com ci przyobiecał, dotrzymuję. Przez niego rozsiewam pociechy dla dusz cierpiących, udręczonych; przez niego upodobało mi się rozgłaszać cześć do Miłosierdzia Mojego, a przez to dzieło Miłosierdzia więcej dusz do mnie się zbliży, aniżeliby on dzień i noc rozgrzeszał aż do końca życia swego, bo tak pracowałby tylko do końca życia, a przez dzieło to pracował będzie do końca świata” (Dz. 1256).
Spoglądając w świetle wypowiedzi św. s. Faustyny na sylwetkę Apostoła Bożego Miłosierdzia i Założyciela nowego Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, dostrzegamy ogrom wysiłków tego człowieka, wysiłków dokonywanych z uporem, na przekór bezowocności, w ludzkim myśleniu niemożliwych do udźwignięcia, ale podejmowanych z łaską i mocą Bożą.
Rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego miało miejsce 4 XII 1987 roku w Białymstoku.
Dnia 28 września odbędzie się beatyfikacja Sługi Bożego ks. Michała Sopoćki w Białymstoku.