konferencje 2015
Konferencja 9.08.2015 r.
O duchowej acedii słyszałem pierwszy raz w czasie studiów seminaryjnych i chociaż ten termin wcześniej był dla mnie obcy w sensie intelektualnym, to jako doświadczenie już nie koniecznie…
O duchowej acedii słyszałem pierwszy raz w czasie studiów seminaryjnych i chociaż ten termin wcześniej był dla mnie obcy w sensie intelektualnym, to jako doświadczenie już nie koniecznie…
Nadmieniam, że niniejsza konferencja będzie próbą przybliżenia nam problemu Acedii (duchowego lenistwa). Jej treść jest zbiorem informacji jakie na ten temat udało mi się odszukać.
Ojcowie pustyni postrzegali acedię jako wywołaną działaniem demona południa. Przebywając na pustyni doświadczali największej ospałości w południowej porze dnia. Gdy żar lał się z nieba, ogarniało ich lenistwo. Ospałość budziła przemożną chęć odpoczynku, a zarazem niechęć do podejmowania wyznaczonych prac. Acedia polega właśnie na tym, że nam się nie chce. W szczególności czujemy niechęć do robienia tego, co do nas należy. Acedia nie jest absolutnym lenistwem. Ktoś, kto na nią cierpi, będzie gotów wykonywać niektóre prace i obowiązki. Ale wyłącznie te, które... sprawiają mu przyjemność. Wystarczy jednak, że pojawi się choćby cień niechęci względem jakiejś pracy, a wtedy dotknięty acedią od razu ją odrzuci jako zbyt ciężką. Istotą tego grzechu jest więc uleganie złudzeniu, że dana praca przerasta siły.
Acedia - brak troski o własny byt i istnienie, obojętność, melancholia Hipokrates nazywał ją kwaśnością czarnej żółci, – w teologii wypalenie religijne, choroba mnichów, duchowa "depresja", często utożsamiana z lenistwem lub gnuśnością.
Opisali ją m.in. Ewagriusz z Pontu i Jan Kasjan (który nazywa acedię "przesytem").
Acedia objawia się przygnębieniem, smutkiem, brakiem motywacji do działania, brakiem zaangażowania i nadziei, zniechęceniem, wyczerpaniem, zobojętnieniem i wrażeniem duchowej pustki. Jest to niezdolność bycia tu i teraz, zajmowania się tym, co właśnie jest. Ewagriusz w jednym ze swoich dzieł opisuje przykład mnicha owładniętego demonem acedii. Mnich siedzi w swojej celi, jednak tam nie wytrzymuje. Ciągle wygląda przez okno, czy czasem ktoś nie przyjdzie w odwiedziny. Nie może doczekać się pory na posiłek i żali się na Boga, że czas tak wolno płynie. Potem czyta trochę Biblię, lecz wtedy robi się senny. Podkłada Biblię pod głowę, ale złości się, że jest ona za twarda, by na niej spać. Mnich staje się płaczliwy, ponieważ nie otrzymuje tego, czego chce. Problem w tym, że sam nie wie, co to jest. Jan Kasjan dodaje, że charakterystyczną cechą acedii jest tzw. "horror loci", czyli niechęć do miejsca, w którym się obecnie znajduje i czynności, którą się wykonuje. Kiedy się pracuje, najchętniej nic by się nie robiło. Kiedy się nie pracuje, odczuwa się nudę.
Od dawna spierano się, czy acedia jest grzechem, czy też nie. Najszerzej zajmuje się tą kwestią św. Tomasz z Akwinu (Suma Teologiczna IIb 35), który przytacza argumenty za i przeciw, opierając się na takich filozofach i teologach jak Arystoteles, Jan z Damaszku, czy Jan Kasjan. Ostatecznie św. Tomasz zalicza acedię do grzechów głównych (w tłumaczeniu polskim kryje się ona pod nazwą tradycyjną "lenistwo").
Według Dantego ludzie obciążeni grzechem acedii cierpieli aż w piątym kręgu piekieł.
Współczesny mnich benedyktyński, Niemiec AnselmGrün uważa, że acedię można utożsamiać ze stresem, niepokojem, zabieganiem, które dzisiaj towarzyszą prawie każdemu człowiekowi i nazywane są niekiedy "chorobą naszych czasów". Twierdzi on, że acedia jest nie tyle chorobą (w odróżnieniu od depresji), co niekorzystnym stanem ducha, który jest charakterystyczny dla człowieka w pewnych okresach jego życia.
Katechizm Kościoła Katolickiego precyzuje: "Znużenie lub lenistwo duchowe posuwa się do odrzucenia radości pochodzącej od Boga i do odrazy wobec dobra Bożego" (KKK 2094). Co to znaczy? Dokładnie to, że człowiek, który poddaje się acedii, pozbawia się radości płynącej ze współpracy z Bogiem. Jednocześnie szuka radości, ale w oderwaniu od Boga. Dobrze wiemy, że nic nie może zastąpić prawdziwej radości, płynącej z wypełnienia swoich zobowiązań. Jest to poczucie autentycznej satysfakcji. Coś znacznie głębszego niż poczucie przyjemności płynące z używania lub konsumpcji dóbr. Jako ludzie jesteśmy powołani do wyznaczania sobie celów, które w jakimś sensie przybliżają nas do Boga.
W przewodniku duchowym, znalazłem kilka rad o tym jak sobie radzić z lenistwem.
1. Co cię powstrzymuje?
Jeśli nie możesz zacząć wykonywać zadania, które przed tobą postawiono, z pewnością coś cię powstrzymuje. Zazwyczaj jest to czysto psychologiczny mechanizm. Być może masz przed sobą coś nieprzyjemnego albo trudnego. To naturalne, że w takiej sytuacji niełatwo zmusić się do działania. Postaraj się określić, który aspekt zadania sprawia ci problemy. W większości przypadków będzie to jeden konkretny szczegół. Rozpoznając przeszkodę, musisz zrobić wszystko, co w twojej mocy, by ją pokonać.
2. Powiedz sobie: mogę to zrobić!
Podstawą wszelkich sukcesów jest motywacja. Każdy jej potrzebuje. Czasami trzeba bardziej się w nią zaangażować, by przekonać siebie do działania. Jeśli czujesz się przytłoczony czekającymi zadaniami, porozmawiaj ze sobą na ich temat. Przekonaj siebie, że możesz to zrobić. Użyj konkretnych i jasnych argumentów; nie popadaj w zwątpienie tylko dlatego, że coś wydaje się trudne . Jeśli ktoś może to zrobić, i ty możesz.
3. Weź się do roboty!
Podjęte działanie wszystko zmienia. W jednej chwili jesteś bierny, a w kolejnej zaczynasz realizować swój cel. Każdy twój ruch ma wpływ na obecną sytuację. Jeśli nic nie robisz, możesz tylko marzyć i zastanawiać się: „co by było, gdyby”.
Tak naprawdę podjęcie działania jest najtrudniejszym momentem. Jednakże liczyć na to, że życie będzie prostą drogą bez wybojów – to nierealistyczne myślenie. Życie jest trudne, ale też wspaniałe i tylko człowiek, który coś robi, może w pełni doświadczyć tej niezwykłości. Lenistwo niejako wyłącza cię z akcji i prowadzi do autodestrukcji.
4. Krok po kroku
Stawiając przed sobą wielkie cele, masz do czego dążyć. Możesz nawet być dumny z obranej drogi. Twoje marzenia zapewne cię inspirują i skłaniają do maksymalnego wykorzystywania swoich talentów oraz umiejętności. Pamiętaj: im bardziej ambitny jesteś, tym więcej pracy będziesz musiał włożyć w realizację planów.
W praktyce oznacza to, że będziesz potrzebował planu działania i podzielenia go na mniejsze cele. Nie musisz realizować całości w jeden dzień. Przy bardziej ambitnych celach będzie to wręcz niemożliwe. potrzebujesz czasu i wytrwałego działania krok po kroku. Skupiaj się na poszczególnych punktach swojego planu, a dojdziesz do jego końca.
Ks. Gracjan Sierociński