Niedziela, 06 lipca 2025 r. imieniny: Dominiki, Jaropełka, Łucji | XIV Niedziela okresu zwykłego | Wspomnienie obowiązkowe Bł. Marii Teresy Ledóchowskiej

konferencje 2015

konferencje 2015 4 sierpnia 2015 wyświetleń: 1549

Konferencja 01.08.2015 r.

„Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki»

SKRZYDŁA WOLNOŚCI, CZYLI O KORZENIACH W NIEBIE

„Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki»” (Mt 16, 21-23)

 „Jak więc przejęliście naukę o Chrystusie Jezusie jako Panu, tak w Nim postępujcie: zapuśćcie w Niego korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności. Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie.  W Nim bowiem mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała, bo zostaliście napełnieni w Nim, który jest Głową wszelkiej Zwierzchności i Władzy.  I w Nim też otrzymaliście obrzezanie, nie z ręki ludzkiej, lecz Chrystusowe obrzezanie, polegające na zupełnym wyzuciu się z ciała grzesznego, jako razem z Nim pogrzebani w chrzcie, w którym też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił” (Kol 2, 6-12)

W szpitalu psychiatrycznym zapanowała moda na udawanie liści. Wszyscy pacjenci poprzyczepiali się do sufitu i udawali liście. Personel zaniepokojony – co robić? Ktoś wpadł na dobry pomysł. Otwierał drzwi do poszczególnych sal i krzyczał: „Nadeszła jesień”. I rzeczywiście, „pacjenci – liście”, odpadali od sufitu. Ale w ostatniej sali eksperyment nie zadziałał. Gdy otworzono drzwi i oznajmiono: „Nadeszła jesień”, pacjent nie odpadł od sufitu, tylko odpowiedział: „ Nie widzisz, głupcze, że to drzewo iglaste?”

Dlaczego to porównanie? Podczas wielkiego czuwania w Madrycie w 2012 roku, na wielkich polach Cuatro Vientos zebrało się około 2 mln młodych ludzi. Ojciec święty Benedykt XVI stał na potężnej scenie, pod wielkim żółtym drzewem. Wydawało się, że korona tego drzewa przypomina korzenie. Tak, hasło tego spotkania było parafrazą słów zaczerpniętych z Listu św. Pawła do Kolosan: „Zakorzenieni i zbudowani na Chrystusie, mocni w wierze” (por. Kol 2,7). Chrześcijanin to człowiek zbudowany na Bogu. Powinien być jak drzewo zakorzeniony w Chrystusie. Ale to drzewo wydaje się być dziwne, gdyż korzenie ma do góry, a gałęzie ku dołowi.

Kiedy papież przemawiał wtedy do młodych, w którymś momencie przyszedł potężny wiatr, który zdemolował nie tylko niektóre konstrukcje i instalacje, ale zaaranżował po swojemu na kilkanaście minut to wyjątkowe spotkanie. Tak, jakby wiatr te ludzkie drzewa zaprosił do oderwania się od ziemi. I rzeczywiście, tysiące, setki tysięcy młodych zaczęło tańczyć, śpiewać i bawić się, ponieważ została zakłócona komunikacja. Niesamowity był to widok. Młody Kościół, który oderwał się od ziemi i swoją radością jakby chciał wzlecieć ku niebu. Sam papież Benedykt XVI mówił przecież do młodych: „ Zakorzenieni w Nim (Chrystusie), dodajemy skrzydeł naszej wolności”. Te słowa wtedy jakby się realizowały.

 Dziwnie by wyglądało drzewo korzeniami do góry. Ale jeszcze dziwniej wyglądałby człowiek przyczepiony do sufitu, trochę jak z tego dowcipu o pacjentach ze szpitala. Jednak właśnie taki ma być chrześcijanin zakorzeniony w Chrystusie – jak drzewo do góry korzeniami! „Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom; my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy”(1 Kor 4, 9-10). Taka jest niejednokrotnie także dzisiejsza rzeczywistość i codzienność chrześcijanina – „głupi w oczach świata”. Coraz częściej wprost albo pośrednio, w mediach, w szkole, w pracy, nawet w domu od najbliższych, słyszysz: „nie wygłupiaj się z tą wiarą, odbiło ci?, zejdź na ziemię-nie fruwaj w obłokach, nie bądź dziwakiem, kto tak dzisiaj myśli-mówi-postępuje?, jaka Ewangelia?, jaki Jezus?, człowieku, mamy XXI wiek!”. I bywa tylko czasem, że na Boże Narodzenie czy na Wielkanoc, nawet inni – nie wiedząc czemu – przyczepią się z nami na chwilę do sufitu. Jednak bardzo szybko wielu odpada, wraca na tzw. ziemię, by nie wystawić się na pośmiewisko. A co z Tobą? Też odpadniesz? A może jednak odpowiesz słowem i życiem: „Nie, ja jestem drzewem iglastym”.

Podobne myślenie prezentował św. Piotr Apostoł. Kiedy Jezus wspomniał mu o tym, że Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników, że będzie cierpiał, że będzie ukrzyżowany i trzeciego dnia zmartwychwstanie, Piotr nie chciał o tym słyszeć. „ (…) wziął Go (Jezusa) na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie»”. Czyli mówił Jezusowi wtedy tak, jak wielu może dzisiaj nam mówi: „Chodźmy po ziemi, żadnego wychodzenia na krzyż”. Wiemy, że Piotr usłyszał od Jezusa mocne słowa: „«Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki»”. To jest kuszenie. Czasem Zły kusi nas przez innych pod pozorem dobra, tak zwanego rozsądku. Kusił przez Piotra Jezusa i dzisiaj także kusi nas przez innych, nawet wydawałoby się pobożnych ludzi. Łatwo dać się zwieść, jeśli nie jest się zakorzenionym w Bożej woli, tak jak Chrystus. On wiedział jaka jest Jego misja, co jest wolą Boża, którą przyszedł wypełniać. Dlatego odpędził ostro i jednoznacznie ową pokusę nie wchodzenia na krzyż, pójścia na skróty, na łatwiznę.

Jak my reagujemy na podobne propozycje, z pozoru rozsądne, które nam przedstawiają inni? A czy my czasami wobec osób, które chcą na serio żyć Ewangelią nie zachowujemy się podobnie, jak Piotr wobec Jezusa? Czy przypadkiem nie podcinamy skrzydeł naszym bliskim, swoimi słowami, komentarzami, poglądami: „Nie wygłupiaj się z tą wiarą, jesteś śmieszny, naiwny, zejdź z krzyża na ziemię, nie wysilaj się”? Żebyśmy przypadkiem nie usłyszeli: „Zejdź mi z oczu szatanie, bo myślisz tylko po ludzku”.

Benedykt XVI powiedział w Madrycie te piękne słowa: „Zakorzenieni w Chrystusie, dodajemy skrzydeł naszej wolności”. Tu chodzi o wolność! My tak naprawdę boimy się, że jeśli opowiemy się za Chrystusem we wszystkim, to przestaniemy być wolni. Myślimy, że Ewangelia Jezusa nas ograniczy, że żyjąc według Ewangelii na poważnie będziemy tracić. Właśnie jest odwrotnie. Jezus mówi jasno: „Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je”(Mt 8, 35). Jeśli zakorzenimy się w ziemi, tylko w sprawach tego świata, to razem z ziemią będziemy się poruszać. Tak jak chcą tylko ziemskie prawa, tak jak chce ten doczesny świat. Będziemy jak drzewa w ziemi, które tylko wtedy się poruszają, kiedy rusza się ziemia, albo gdy je ktoś przewróci, wytnie, spali. Bezwolne, zniewolone ziemią drzewa.

Zakorzenieni w Chrystusie stajemy się rzeczywiście wolni. Tam gdzie Chrystus, tam i my. A On nie jest ograniczony ziemią – jest Panem Wszechświata! Wtedy niejako otrzymujemy skrzydła, możemy szybować coraz wyżej i dalej, ku wolności, do której nas Chrystus wyswobodził. Kiedy będziemy zakorzenieni w Chrystusie, wtedy nasza codzienność, czyli niejako nasze gałęzie, zwisać będą, jak skrzydła, nad ziemią, będą przy niej blisko, ale ziemią nie będą związane, zniewolone, ograniczone, zakopane. Trudno w to uwierzyć i dlatego coraz więcej ludzi „odpada od sufitu”, jak jesienne, zwiędłe liście. Boją się wyśmiania, nazwania głupimi przez ten świat. Tymczasem „my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan”(1 Kor 1,23). Skoro Jezus był nazwany „Głupstwem”, to dlaczego my mamy się bać Go naśladować, jeśli jest naszą miłością?

Jak więc wytrwać w zakorzenieniu w Chrystusa? Warto najpierw nie popełnić błędu Apostoła Piotra. On nie usłyszał do końca słów Jezusa. Zawsze Bożego słowa trzeba słuchać dokładnie. Jezus, zapowiadając swoją mękę, wspomniał na końcu, że Syn Człowieczy zmartwychwstanie! Tego już Piotr nie usłyszał, przerażony zapowiedzianym cierpieniem, krzyżem i śmiercią Mesjasza. Jezus zapowiedział jednak także swoje zmartwychwstanie! Krzyż Jego nie kończy się na śmierci, jest drogą do zmartwychwstania! Gdyby nie Zmartwychwstanie Chrystusa, to rzeczywiście bylibyśmy głupcami i pożałowania godni. Tymczasem Jezus Zmartwychwstał, jako jedyny, i dlatego warto dla Niego i z Nim – najpierw stać się głupstwem, aby potem także dla Niego i razem z Nim zmartwychwstać, stać się wolnym w pełni. I to nie kiedyś, w przyszłym życiu, ale już teraz, dzisiaj. Jak to możliwe?

O człowieku, który niej jest w stanie do końca używać swego rozumu, mówi się potocznie, że „ma żółte papiery”. W Madrycie, podczas XXVI Światowych Dni Młodych, młodzież otrzymała „żółte papiery” – katechizm „Youcat”, czyli młodzieżową wersję Katechizmu Kościoła Katolickiego. Ten młodzieżowy katechizm ma charakterystyczny żółty kolor, w odróżnieniu do katechizmu fundamentalnego, który jest niebieski. Warto sięgać po katechizm – jeden, i drugi. To swoisty przewodnik w drodze do nieba. To konkretne wskazówki, jak właściwie wędrować, którędy iść najlepiej i bezpiecznie, aż do oglądania Boga „twarzą w twarz”; jak nie pobłądzić, jak nie dać się zwieść pokusom oraz sloganom i przesądom świata; jak być zakorzenionym w Chrystusa, jak być głupim w oczach świata, a mądrym dla Chrystusa. 

Jest taka bajka Stanisława Lema, której bohaterami są dwaj konstruktorzy: Trulr i Klapaucjusz, genialni inżynierowie. Podczas swojej kolejnej wyprawy po kosmosie, Trurl i Klapaucjusz zostają pojmani przez międzygwiezdnego zbója Gębona. Celem wykupienia Trurl proponuje skonstruowanie maszyny zamieniającej wodór w złoto. Gębon okazuje się być zbójem dyplomowanym, z doktoratem i patentami, który nie dba o bogactwo, ale za to żądny jest wiedzy. Skonstruowali mu zatem aparat do rabowania informacji, zwanego demonem drugiego rodzaju. Zbój Gębon siedział sobie i, korzystając z tego aparatu, czytał każdą informację. Były tam naukowe twierdzenia, hipotezy, opisane nowe technologie. Aparat zapisywał znacznie szybciej informacje, niż zbój Gębon mógł je czytać. Taśmy przybywało coraz więcej. Zanim zbój zorientował się, że to pułapka, legł przywalony zwałami nieprzeczytanych wiadomości i uwięziony przez gąszcz informacji, a konstruktorzy tymczasem uciekają (por. S. Lem, Cyberiada, Wydawnictwo Agora, 2009).

Żyjemy dzisiaj w zalewie informacji. Futurystyczne opowieści Stanisława Lema, okazuje się, że bardzo szybko stały się teraźniejszością, a nawet teraźniejszość wyprzedziła w wielu sytuacjach wyobraźnię tego wielkiego pisarza. Gdzie jest prawda, jak znaleźć prawdę w tym gąszczu informacji? Papież Benedykt XVI mówił do młodych w Madrycie: „Właśnie w obecnych czasach, kiedy dominująca kultura relatywistyczna rezygnuje z poszukiwania prawdy i gardzi poszukiwaniem prawdy, będącej największą aspiracją ludzkiego ducha, powinniśmy odważnie i z pokorą ukazywać uniwersalną wartość Chrystusa jako Zbawiciela wszystkich ludzi i źródło nadziei dla naszego życia”.

To Chrystus i Jego słowo jest Prawdą. Czytamy w Liście św. Pawła do Rzymian: „Nie bierzcie wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnowienie umysłu, abyście umieli rozpoznać jaka jest wola Boża, co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12, 1-2). Jak rozpoznawać Bożą wolę konkretnie? Czytajmy katechizm. Systematycznie, a także wtedy, kiedy potrzebujemy znaleźć odpowiedź na nasze pytanie. Kiedy stoimy przed wyborem, przed podjęciem decyzji. Tu są jasno sprecyzowane kryteria i normy, które podpowiedzą nam właściwe rozwiązania.

Soren Kierkegaard, duński filozof chrześcijański, mówi o dzisiejszej kulturze za pomocą metafory statku. Statek znajduje się dziś w ręku będącego na pokładzie kucharza. Przez mikrofon kapitana nie płynie już przekaz o kursie, wskazówki, w jakim kierunku płynąć ma statek. Zamiast kapitana, kucharz przekazuje informacje o tym, co będziemy jutro jeść.

 Jaki to ma sens? Czy wystarczy mi do przeżycia życia wiedza o tym, co jutro będzie do jedzenia? Mogę do jutra nawet przecież nie dożyć. A taką wiedzą jesteśmy w dużej mierze codziennie karmieni. Chrześcijański psycholog John Powell mówi o pięciu sposobach komunikacji między ludźmi. Pierwszy sposób, to banały – rozmawiamy o pogodzie, o sporcie. Drugi sposób, to fakty – mówimy o tym, czego dowiedzieliśmy się. Trzeci sposób, to opinie – mówimy o tym, co myślimy. Czwarty sposób, to uczucia – mówimy o tym, co czujemy. Wreszcie czwarty sposób komunikowania się, to otwartość – mówimy o tym, kim jesteśmy, co jest naszą radością, a co troską. Jeśli chcemy się rozwijać, wzrastać ku większej wolności, powinniśmy przechodzić w naszej komunikacji z innymi, a zwłaszcza z Jezusem - od mówienia banałów poprzez fakty i opinie, aż do dzielenia się uczuciami, by wejść w pełną otwartość.

Ojciec święty Benedykt XVI powiedział o znaczeniu słowa młodym w Madrycie: „Są takie słowa, które służą jedynie temu, by zabawić i przemijają jak wiatr; inne pod pewnymi względami pouczają umysł; natomiast słowa Jezusa powinny dotrzeć do serca, zakorzenić się w nim i kształtować całe życie. Bez tego pozostają puste i stają się krótkotrwałe. Nie przybliżają nas do Niego. I w ten sposób Chrystus nadal jest daleko, jako jeden z głosów pośród wielu innych, które nas otaczają i do których już się przyzwyczailiśmy. Ponadto Mistrz, który mówi, naucza nie tego, czego się nauczył od innych, ale tego, kim On sam jest – jedynym, który naprawdę zna drogę człowieka do Boga, gdyż On sam otworzył ją dla nas, stworzył, abyśmy mogli osiągnąć autentyczne życie, to, które zawsze jest warte przeżycia, we wszystkich okolicznościach i którego nie może zniszczyć nawet śmierć.” Dlatego potrzebujemy konkretnej wiedzy na temat życia, informacji prawdziwej i wyselekcjonowanej spośród nieprawdziwych albo banalnych wiadomości. Otrzymujemy do ręki pewny przewodnik – katechizm.

Pewną metaforą katechizmu może być drzewo, ale właśnie odwrócone do góry korzeniami. Katechizm ma cztery części – zarówno ten niebieski, jak i ten żółty. Pierwsza część mówi o tym: W co wierzymy, czyli „Credo” - to są korzenie drzewa. Druga pokazuje: Jak celebrujemy misteria Kościoła, czyli „Sakramenty” - to jest pień drzewa. Trzecia wskazuje: W jaki sposób mamy życie w Chrystusie, czyli „Dekalog”  – to jest korona drzewa. Czwarta część podpowiada: Jak powinniśmy się modlić, czyli „Ojcze nasz” – to jest cała atmosfera otaczająca drzewo.

Korzenie drzewa, to nasza wiara (Credo), która zakorzenia nas w Chrystusa, a przez Chrystusa i w Chrystusie, i z Chrystusem w życie i tajemnicę Trójcy Przenajświętszej. To ważne w jakiego Boga wierzymy, jaki jest nasz Bóg, kim jest. Nie taki, o którym niejednokrotnie fałszywie mówią media - śmieszny i pokraczny – skrojony na ludzką tylko miarę,  jak powie papież Benedykt: według metody „zrób to sam”. Taki bowiem Bóg nie działa, ponieważ nie ma takiego Boga. Korzenie wiary zakorzeniają nas w Boga, który jest naszą Ziemią Obiecaną, środowiskiem, z którego czerpiemy wszelkie potrzebne minerały, aby drzewo życia mogło żyć, a nie uschnąć. Drzewo bez korzeni albo wyrwane z korzeniami z ziemi, po prostu usycha. Podobnie człowiek przestaje żyć duchowym życiem, jeśli nie wierzy Jezusowi, czyli nie jest w Niego zakorzeniony. „Ja jestem drogą, i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6) – powie Jezus.

Pień drzewa, to celebrowanie tajemnic naszej wiary, czyli sakramenty. Liturgia wprowadza i uruchamia w nas życie łaski. Sprawia, że od samego Boga, poprzez wiarę, czyli przez korzenie, przepływają wszelkie minerały, czyli  źródła łaski, wszelkie konieczne soki błogosławieństwa Bożego: łaska uświecająca, uczynkowa, skuteczna, które ożywiają naszą relację z Bogiem, sprawiają, że możemy doświadczać Bożej miłości, zbawienia i uświęcenia.

Korona drzewa, konary, gałęzie, liście, kwiaty i owoce – ta całe bogactwo naszego moralnego życia, które wyraża się poprzez Dekalog. Owocujemy  myślami, słowami, cnotami, czynami, gestami. Wszystko to jest zdrowe i dobre, jeśli wypływa z samego Pana Boga, poprzez naszą wiarę i celebrację sakramentów. Wtedy nasze życie moralne, zachowywanie przykazań, świadectwo życia jest prawdziwe. Można zachowywać przykazania tylko na zewnątrz. Można być dobrym człowiekiem, poprawnym moralnie tylko na pokaz, bez odniesienia do Boga. Możemy być wtedy podobni do takich suchych konarów, gałęzi i zwiędłych liści, które nadają się tylko na spalenie i nic z nich nie pozostanie, oprócz popiołu.

Wreszcie atmosfera, niejako powietrze potrzebne do procesu fotosyntezy. Drzewo bez światła i powietrza także uschnie. Tym powietrzem dla nas jest modlitwa, a słońcem Duch Święty. Najpiękniejszą, skuteczną modlitwę zostawił nam Pan Jezus – „Ojcze nasz”. Nie tylko jest to modlitwa wzorcowa, ale przede wszystkim pochodząca z Serca samego Boga. Nie jest więc jakąkolwiek modlitwą. Ma wielką moc i znaczenie. Ważne byśmy na niej budowali całe życie modlitwy, która jest jak powietrze dla naszego duchowego życia.

Przedstawiona metafora drzewa, które symbolizuje nasze chrześcijańskie życie zakorzenione w Chrystusie, może nam pomóc uporządkować sobie tak różnorodne rzeczywistości związane z naszą religijnością. Powiązać to, co z czego wynika, z czego wypływa i na co oddziałuje. Nie jest to, oczywiście poważna teologia, niemniej można uchwycić dzięki temu obrazowi pewne zależności i umiejscowić je w odpowiedniej strukturze. Dzięki naszemu zakorzenieniu w Chrystusie, nasza wolność otrzymuje skrzydła, jak mówi papież Benedykt XVI. Nasza wolność nie jest bowiem rzeczywistością statyczną i skończoną. Możemy ją nieustannie poszerzać i rozwijać, bowiem nasza wolność tak rozumiana ma swe źródło w Chrystusie, który jest nieskończenie wolny. A do czego potrzebujemy wolności? Żeby kochać więcej!

Ojciec Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin, filozof dialogu, opowiadał kiedyś pouczający dowcip. Mówił o oznakach starości. Kiedy człowiek zaczyna się orientować, że jest już stary? Pierwsze kryterium jest takie – kiedy widzi, że w schabowym, który spożywa na obiad zostają jego zęby. Drugie kryterium starości jest następujące – kiedy człowiek się orientuje, że staruszka, którą przeprowadza przez jezdnię na pasach, okazuje się być jego żoną. I trzecie kryterium starości - kiedy człowiek spostrzega się, że drabina, po której wychodzi do góry przez całe swoje życie jest przystawiona do niewłaściwego muru. To nie jest banalny dowcip. On pokazuje, że starcem można się stać w każdym wieku. Dwa wcześniejsze kryteria mówią o starzeniu się biologicznym i społecznym. Ale to trzecie pokazuje, że człowiek staje się starcem, kiedy źle wybiera, kiedy idzie fałszywą drogą, wspina się na niewłaściwy szczyt. Analogicznie – człowiek młody, zawsze młody, to ten, który zakorzeniony jest w prawdzie, który zna drogę, który wie, jak dobrze wybierać i to czyni. Taki człowiek jest zawsze młody. Taki człowiek jest zawsze wolny. Taki człowiek ma skrzydła. Zakorzeniony w Chrystusie.

         

aktualizowano: 2015-08-04

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

Fundacja SZCZECIŃSKA

ul. Królowej Korony Polskiej 28E, 70-485 Szczecin skr. 167, tel. 91 885 1 845, KRS 0000281775, REGON 320361925, NIP 8513012136 2025 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone