Aktualności
Dzień I: Szczecin - Stargard Szczeciński
Gdyby ktoś pół roku temu powiedział mi, że tu będę, byłabym w ciężkim szoku. Nie dlatego że mam jakąś awersje do tego typu wędrówek , poprostu nie czułam takiej potrzeby. O decyzji podjęcia trudu w moim przypadku zadecydowała ważna intencja. To za nią chcę ofiarować każdy trud i wyrzeczenia. Pierwsze bardzo pozytywne wrażenie to brak "hierarchii" w grupie. Bez względu na wiek zwracamy się do siebie per bracie/siostro. Tworzymy taką dużą rodzinkę. Jestem także pełna podziwu dla dzieci, osób starszych i niepełnosprawnych, którzy muszą podążaćtym samym tempem z młodymi. A tempo jest naprawdę szybkie. Mam nadzieję, że któregoś dnia nie wpadną do rowu w czasie przechodzenia przez wsie, bo zanim się wygramolą i rozejrzą za grupą, jej już pewnie nie będzie w och polu widzenia. Z racji tego, że nie miałam pojęcia czego mogę spodziewać się na trasie, zaopatrzyłąm się w domu w Szczecinie w kanapli i butelkę wody. Na trasie jednak mieszkańcy zarówno wsi jak i miast wychodzli do nas na drogę i obdarowywali nas ciastami, jabłkami, ogórkami i co tam tylko mieli, a do drugiej ręki wciskali buteleczki mineralnej. Jestem zaskoczona że w tych gdzie obowiązuje kult samego siebie, jest tylu życzliwych ludzi gotowych zupełnie bezinteresownie ulżyć w drodze. Dzień pierwszy zakończyliśmy w Stargardzie Szczecińskim w parafii pw. Miłosiedzia Bożego. Mieszkańcy ugościli nas w swoich mieszkaniach (Bóg zapłać!), nikt nie został bez dachu nad głową. W tym pierwszym dniu pielgrzymki towarzyszyły mi różne uczucia od eugorii po zniechęceni. O 20:20 rozpoczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu. Gdy weszłam do świątyni i spojrzałam wprost w Jezusa, a w uszach dźwięczała mi pieśń
Uwielbiam Twoje Imię,
Uwielbiam Twoje Serce,
Uwielbiam święte Rany
zadane w Krwawej męcę (...)
łzy popłynęły same. Już teraz wiem napewno, że jestem we właściwym miejscu i właściwym czasie.
Śpijcie spokojnie